01-27-2021, 07:35 PM
Obrzeża Lasu Nirii otulający Deltę Neru od północy na zachodu stanowią główną granicę oddzielającej tą niewielką krainę od reszty kontynentu. Oznacza to także że wejście wgłąb delty oznacza konieczność przejścia przez las bądź ominięcia go na wschodnie przy Wielkich Trawach albo południowym-zachodzie u podnóży Gór Atlańskich.
Można by rzec iż samej obrzeża lasu są najnormalniejszą częścią tej krainy, nie można tu bowiem znaleźć wiele więcej od niewielkiej zwierzyny czy ptactwa pochowanego w koronie biało-czarnych drzew o zielono-białych liściach. Same drzewa na obrzeżach są młodsze i rosną rzadziej, nie są wstanie całkowicie przykryć nieba swymi liśćmi jak to miejsce w centrum lasu. Także trudniej tu jest o potknięcie się o znacznie rzadziej wystające z ziemi korzenie, zamiast tego uświadczyć można leśnej ściółki, rzadkiej niskiej trawy, mchów czy rożnorakich porostów.
[Els]
Tym razem przemierzanie lasu zajęło ci znacznie więcej czasu, do tego w procesie powolnego opuszczania go tez się zmieniał. Pnie drzew przestawały być jednolicie białe, a bardziej przypominały coś na wzór brzóz, lasu pełnego brzóz o grubych pniach, wystających korzeniach i pięknych dwukolorowych liściach. Drzewa te do tego rosły tak gęsto że nie pozwalały urosnąć na ziemi niczemu innemu niż rzadkiej niskiej trawie z pojedynczymi kwiatami czy innymi ledwo wyróżniającymi się roślinami która były wstanie wyłonić się z między korzeni bądź opadniętej z pni drzew starej biało-czarnej kory.
Po kilkudziesięciu minutach drzewa te rosły coraz rzadziej dając miejsce innym niższym roślinom, krzewom, paprotkom, czasem nawet dziwnemu żółtemu mchu, ale poza tym nie dostrzegałaś żadnych zwierząt. Słyszałaś jedynie je nad sobą, śpiewające ptaki albo wiewiórki biegające po koronach drzew. Do tego kolejną rzeczą jaka się zmieniała była jasność, opuszczając polanę nie zorientowałaś się iż nie dostrzegałaś już światła dziennego, jedynie ponury półmrok. W momencie gdy drzewa stawały się coraz rzadsze zaczynałaś rozumieć czemu tak było, powoli dostrzegając niebo widziałaś jak to było zachmurzone grubymi białymi chmurami nie przepuszczającymi żadnego promyczka. A gdy byłaś na tyle blisko końca lasu iż korony drzew zaczęły odsłaniać niebo, zaczęłaś też dostrzegać pojedyncze kępki śniegu w samym lesie... Śnieg, przecież na polanie nie było żadnego śladu zimy, a ty nie masz nawet butów.
Obawy iż będziesz musiała sobie odmrozić stopy ziściły się gdy stanęłaś na północnym krańcu lasu, poza ochroną linią drzew, wszędzie był śnieg... Nie wchodziłaś nawet na niego by rozejrzeć się co było w innych kierunkach świata, musiałaś bowiem coś wymyślić na swój bosy problem bo inaczej ledwo wytrzymasz godzinę marszu, już nie mówiąc o potencjalnych dniach w podróży przez ten gruby lekko niebieskawy śnieg.