... Lądując brzuchem na twych plecach mając swój brzuch gdzieś na poziomie twojej talii. Od razu lekko się podniósł by dosłownie nie leżeć na kawałku twoich pleców. Ian głęboko oddychał po tych wrażeniach z wiszeniu na urwisku tej ściany którą można byłoby nazwać czymś w rodzaju 'wodospadu traw'. Po chwili takiego leżenia Ian zaczął się śmiać powoli złażąc znad ciebie i kładąc się obok. -No to, no to mamy problem Els...-
W końcu Ian chciał iść na zachód, w przeciwnym kierunku niż ty chciałaś iść, a to trochę słabo bo teraz zachód oznacza pionową kilkudziesięcio-metrową ścianę porośniętą trawami... Niby można było by po niej zejść, łapać się traw i powoli schodzić, o ile te by wytrzymały tak jak wasze same ręce. Jeśli ściana jest porośnięta trawą to oznacza że jakimś cudem jest to ogromna ściana ziemi z której wyrastając trawy, jakim cudem się to trzyma, pewnie jakąś walniętą magią jak sami infernici... W dodatku te trawy, jedyna dobra rzecz w tej sytuacji to dobry punkt orientacyjny, gorzej że przez ten punkt nie mieliście zbytniego pola manewru. Trzeba było wymyślić co dalej robić, czy dalej próbować przeć na zachód, czy może zawrócić? Albo obejść tą ścianę która się chyba kiedyś kończy? Pójść na północ lub południe wzdłuż niej.
Po chwili usłyszałaś jak Ian coś powiedział, lecz jakoś nie zwróciłaś na to uwagi, za to wsłuchałaś się w pewne dziwne uczucie, odgłosy prowadzące gdzieś z dołu? Z dołu ściany? Nie, spod ziemi? Może, coś tam było, wyczuwałaś tam 'coś', lecz nie masz bladego pojęcia co takiego... Było to dość dekoncentrujące twój umysł, nie mogłaś się przez to skupić, to chyba oznaczało ze czas stąd spadać.
- Ja-pier-do-lę... Nie strasz mnie tak, głupku! Patrzysz ty czasem pod nogi? - zaczęłam robić wyrzuty Ianowi przysuwając się bliżej i kładąc równolegle do niego na boku. Głowę uparłam na dłoni patrząc z ukosa na czarnowłosego. - Widziałeś gdzieś koniec tej ściany? Możemy ją jakoś obejść? Czy będziemy się bawić w schodzenie na dół po niej? Bo w sumie to tak średnio mi się widzi ponowne połamanie sobi.... - urwałam w połowie zdekoncentrowana przez coś, co było pod ziemią. Co ja w ogóle czułam? I jak?? Położyłam głowę bokiem na glebie, przykładając do niech ucho i nasłuchując uważnie, próbując wyczuć jakieś drgania w podłożu. Co to do cholery jasnej było? Jakiś szósty zmysł?
Niedługo w spokoju leżałaś przy Ianie próbując dostrzec jego twarz przez trawy, lekko zdyszany nagłym przypływem adrenaliny oraz świadomością że ledwo uniknął kolejnej śmierci, tym razem nawet bardziej bolesnej, zależnie jakby wylądował i na czym... Dalej nawet nie dokańczając swych słów, przylgnęłaś bokiem głowy do ziemi, chciałaś się wsłuchać w to co tam było, wyczuć jakieś drgania, ale niczego takie nie wyczuwałaś. Przeszło ci przez głowę że coś mogło być, że coś drążyło by być może zaatakować spod ziemi... Ale żadnych drgań czy dźwięków nie wyczuwałaś spod ziemi, tylko wiatr oraz sam Ian. A też po kilku sekundach nasłuchiwania, kompletnie straciłaś to dziwne uczucie że coś tam było, powoli wracając do tego co tu na prawdę było, czyli Iana.
-... po prostu zamyśliłem. Wiesz, właśnie myślę co powinniśmy zrobić, wisząc sobie tak zauważyłem dość dziwną rzecz związaną z tymi trawami.-
Zaczęłaś znów słuchać Iana, chyba gdy na chwilę straciłaś skupienie to nie mówił nic ważnego... Jednakże wciąż byłaś zainteresowana tym co było chyba gdzieś pod ziemia, co na krótką chwilę pożarło wręcz całą twą uwagę, czego już nie wyczuwałaś. A czy to oznaczało że tego już tam nie było? Może była to jakaś wskazówka? Może coś tam jednak było? Pod ziemią? W tej trawiastej ścianie? Pytanie też czemu to czułaś, szósty zmysł? Ktoś/Coś chciało byś wyczuła to? A może skutki zarażenia?
Gdy dziwne uczucie przeminęło, potrząsnęłam głową otrząsając się z niego i spojrzałam pytająco na Iana. - Emmm... Przepraszam, mówiłeś coś? Coś mnie... Rozproszyło... Coś chyba jest... Pod nami - odpowiedziałam z wahaniem czołgając się w stronę krawędzi, by wychylić się zza niej i spojrzeć w dół. Może tam znalazłabym odpowiedz na nurtujące mnie pytanie.
- A tak w ogóle czemu kazałeś mi cię puścić jak wisiałeś tam na dole? - zapytałam marszcząc brwi i wracając do Umarłego, by spojrzeć mu w twarz.
-Ta... Czekaj, pod nami? Co?-
Gdy ty zaczęłaś się czołgać w stronę krawędzi, słyszałaś że Ian zaczął robić to samo będąc będąc tuż przy tobie, wręcz stykając się z tobą łokciem. Oboje wyjrzeliście za krawędź wychylając się lekko z traw, co było możliwe tylko dzięki silnemu wiatrowi uderzającym tą ścianę ziemi i traw. Wiatr ten następnie leciał w górę ściany wiejąc wam wręcz prosto w oczy utrudniając zobaczenie czegokolwiek... Mrużąc oczy jedynym co byliście wstanie dostrzec była zieleń cholernych traw, wszędzie targana przez wiatr na różne strony i przyciskana do ściany. Wychylając się nieco bardziej, wciąż nic nie byłaś wstanie dostrzec, Ian chyba też... -Ile razy mam jeszcze mówić, że nie!- Wykrzykiwał Umarły patrząc w dół, wiatr doprawdy silny, utrudniał usłyszenie czegokolwiek jak i dostrzenie. -Nic nie widzę! Jesteś pewna że coś tam jest!?-
Patrzyłaś na twarz Iana, coś wydawało się nie tak, jakby jego twarz, znaczy głowa, cały on oddalał się bardzo powoli od krawędzi, chociaż nawet się nie ruszał... I był ciągle tak samo wysunięty jak ty, na takim samym poziomie, coś się dziwnego działo, słyszałaś niewypowiedziane słowa, czułaś coś pod wami, a teraz miałaś chyba jakieś omamy wzrokowe. Nikt z was się nie ruszał, a zdawało się że... Ech, chyba za długo już jesteście w tych trawach, a może to jednak efekt tego że byłaś zarażona.
- Tak, pod nami, pod ziemią... Chyba - odpowiedziałam zerkając na Iana. Działo się coś dziwnego i z każdą minutą robiło się coraz gorzej. Niby żadne z nas się nie ruszało a Umarły oddalał się o mnie. Czy to była prawda? Zwidy? Iluzja? Co tu się u cholery działo?! - Ian co się dzieje? - zapytałam wystraszonym głosem podnosząc się do pozycji siedzącej i jedną ręką sięgając do mężczyzny by go złapać, podczas gdy drugą trzymałam się za głowę. Co było prawdziwe? A co tylko w moim umyśle? Coś ze mną chyba pogrywało, bo cała ta sytuacja wydawała się mocno nierealna. Przestając ufać już swoim oczom, zamknęłam je i zasłoniłam uszy, by niczego nie słyszeć. Zwinęłam się w kłębek próbując odseparować od zewnętrznych bodźcach, skupić na tym co NAPRAWDĘ czułam. Cholera, jakbym w ogóle była w stanie ocenić co jest prawdziwe, a co nie... Znowu przestawałam nad sobą panować i zaczynałam panikować łapiąc powietrze niczym ryba wyciągnięta z wody. Taka silna a taka słaba... Wbiłam paznokcie prawej dłoni w policzek i przejechałam nimi w dół aż do szyi rozcinając sobie skórę. Musiałam coś poczuć, coś prawdziwego. Liczyłam, że ból mnie otrzeźwi i wyrwie z tego zasranego koszmaru, bo tak właśnie się czułam. Nierealnie jak we śnie. Może jak zeskoczę z tamtej krawędzi to się obudzę...? Tak to przecież chyba działało w snach?
-Els! Nie wiem czy mamy na to czas!-
Wykrzyczał przez wiatr szukając wzrokiem tego co 'wyczuwałaś' pod wami, będącego też kompletnie poza waszym wzrokiem. Może coś tam było, może nie, z góry bez żadnych gogli czy czegoś co by ułatwiło obserwację, nie ma szans byście mieli cokolwiek dostrzec. Nagle też złapałaś Umarłego, a gdy to zrobiłeś ten sam zaczął się natychmiast podnosić do pozycji siedzącej przed Tobą, a ty mu w tym pomogłaś ciągnąc go do siebie... Nie byłaś pewna co się dzieję, ale lepiej by ten znów nie spadł. -Nie wiem... Ale... Czy ty też masz wrażenie, albo raczej przeczucie że się jakby... Chyba, ruszamy?-
Zapytał się ciebie Ian powoli też wstając na nogi, ty się kuliłaś, rozcinałaś sobie skórę myśląc że tracisz zmysły bądź świadomość. Musiałaś się jakoś pobudzić, przez kontrolowany ból chociażby jaki właśnie sobie wywoływałaś. -Nie podoba mi się tu, chodźmy...-
Ian skierował ku tobie dłoń przykładając ją do twojego barku byś mogła ją namierzać, chciał pomóc ci wstać i wynosić się z tego miejsca. Tobie zresztą też coraz mniej się tutaj podobało, ta krawędź, te dziwne uczucie, te omamy, wszystko gdy się tu pojawiłaś. Próbowałaś się ogarnąć na różne sposoby, skupić się na tym co było realne, ale to nie pomogło gdyż gdy Ian wstawał ty znów zaczęłaś coś czuć... Jakby czyjąś obecność w pobliżu, gdzieś niedaleko, gdzieś... Pod tobą? Ktoś tam był? Ktoś... Wyczuwałaś go, ale coś jeszcze, z jednej strony chciałaś to sprawdzić, co tam jest i kto, a z drugiej miałaś ochotę wynieść się stąd jak najszybciej. -... w dół...- Znów usłyszałaś jakieś słowo, jakby od Iana ale kompletnie wyrwane z kontekstu, czyżby znów coś mówiła ty nie słuchałaś? Co się działo?
Złapałam się Iana podciągając do góry i przyklejając do jego prawego ramienia. Był moją jedyną ostoją rozsądku, normalności, czegokolwiek w tym zasranym zielonym piekle, które mieszało mi w głowie. Drżałam jak osika nie wiedząc co się ze mną dzieje, co jest prawdziwe, co się dzieje tylko w mojej głowie. No i jeszcze nie słyszałam co mówił do mnie Ian, to było najgorsze.
- Nie wiem! Nie wiem co się dzieje tu ani ze mną! - no i stało się. Najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam, jak małe zagubione dziecko. Miałam już cholernie dość tego wszystkiego, czułam się jak po jakichś prochach - Zabierz mnie stąd, błagam! COŚ POD NAMI JEST! - wykrzyczałam zachrypniętym głosem wciąż przylegając do ramienia Iana i nie puszczając go. Zaczęłam ciągnąć w jakimś niezidentyfikowanym kierunku byle dalej od tego gówna. Musiałam się stąd wydostać. Teraz, już!
Coś było nie tak, coś wyraźnie się tutaj odpierdalało co ci się nie podobało, a tak właściwie to wiele rzeczy, a jedną z nich byłaś ty sama. Zaczęłaś znów wariować, dostawać ataku paniki, płaczu, bezradności. Po prostu nie wiedziałaś co robić, to co tu się działo, to jak atakowało twoje zmysły, chciałaś stąd uciekać nie, nie rozumiejąc nic co tu dzieje, nie chciałaś tego zrozumieć, musiałaś stąd uciekać... Póki mogłaś... -Co się dzieje z tobą... Okej okej! Już, idziemy stąd, nie tylko ty masz złe przeczucia.-
Ian nie zamierzał się z tobą szarpać czy protestować twojemu przyklejeniu się do jego ramienia, szczególnie gdy widział twój stan. Ty zaczęłaś go ciągnąć w losowym w kierunku, sama nie jesteś pewna gdzie, byleby z dala od tej krawędzi i tego miejsca. Ciągnąc Iana z całej siły, krok po kroku szłaś za siebie wraz z nim, lecz cały czas czułaś coś dziwnego. Czyjąś obecność w pobliżu, ktoś był blisko, pod wami, bezpośrednio pod tobą, to coś na pewno też wiedziało o tobie, wyciągało ku tobie swe pazury...
-Melisa spokooo-oooo!-
Nagle Ian stracił grunt pod jedną nogą, a potem pod drugą, podobnie ty gdy ściskając jego ramię poleciałaś zanim w dół nie wiedząc co się dzieje. Nie byłaś nawet pewna czy serio zaczęliście spadać, czy tylko ci się wydawało, znów coś oszukiwało twoje zmysły wprawiając cię w uczucie jakbyś spadała pod wiatr w dół zielonej ściany? Nie wiedziałaś byłaś przerażona, a pod wpływem spadania połączonego z silnym wiatrem który uderzał w twą twarz, nie mogłaś nawet krzyczeć... Jedyne co byłaś wstanie zrobić to opleść się na ręce Iana i czekać aż to się skończy w jego objęciach... Na twe szczęście, to wszystko się skończyło w mierze sekund, po których nastała głucha ciemność... Już nie czułaś nic, nie słyszałaś, nie widziałaś, po prostu zapadła ciemność jakbyś zasnęła.
Powoli odzyskałaś świadomość leżąc na przyjemnym posłaniu grubej warstwy zieleni. Z początku myślałaś że wylądowałaś na jakimś stosie wysokich traw, ale gdy otwarłaś odkryłaś że leżysz na grubej warstwie czegoś co przypominało bardziej jakieś trawo-pnącza, zielonej, nieco spłaszczone źdźbła trawy, ale grubsze jak jakieś wielkie pnącza. Leżały one nieruchomo jedno na drugim, przeplatając się losowo i uniemożliwiając dostrzeżenie skąd tak właściwie wyrastały.
Ostrożnie rozejrzałaś się też dookoła nie podnosząc się z ziemi, bądź raczej zielska, szukałaś głównie za Ianem. Ten na szczęście leżał obok ciebie trochę na lewym boku a trochę na brzuchu, wyglądało na to że pierwsza się obudziłaś, a ten najpewniej za niedługo także to uczyni, w końcu przyjął na siebie większość sił tego upadku ze szczytu ściany... Znów pokręciłaś głową rozglądając się, tym razem orientując się w otoczeniu. Silny wiatr wiatr wiał tuż nad twoją głową i uderzał o ścianę traw paręnaście metrów przed tobą. Ściana ta w odcinku około dwudziestu metrów nie składała się zw zwykłych traw przygniecionych przez wiatr, ale ze zwisających wielkich dziwnych trawo-pnączy za którymi wyraźnie coś było. Za zwisającymi roślinami była czerń, jakieś nieoświetlone przejście, grota? Jaskinia skryta za zielskiem, a może jedynie niewielka pusta jama w której nic nie ma. Rozglądając się na boki, za siebie, a potem w górę, zorientowałaś się czegoś niepokojącego... Wciąż byliście na wysokości, nie na szycie ściany, lecz gdzieś w połowie, może niżej, na jakimś balkonie który nie wiesz czy był jakąś wysuniętą skałą czy może platformą wykonaną z grubych trawo-pnączy. Było to niezwykle niefortunne, znaczy dzięki temu właśnie wasza dwójka przeżyła upadek, ale teraz ani nie możecie się cofnąć ani pójść naprzód, zależnie jeszcze jak wysoko na tej ścianie jesteście, a broń Boże jeśli się okaże że tym co było za zielskiem była sieć ciemnych tuneli i jaskiń... Już miałaś z nimi pewno doświadczenie, nawet z parę doświadczeń, zdecydowanie nie chciałaś powtarzać żadnych z nich.
Pytanie teraz, co powinnaś zrobić, wstać na równe nogi by być targaną przez na prawdę silny i głośny wiatr. Podejść bądź podczołgać się do Iana by go obudzić? Czy może mu dać czas by samemu to zrobił. Zbliżyć się do krawędzi tego tarasu by się rozejrzeć po okolicy, być może ryzykując kolejnym upadkiem nie wiedząc wciąż co doprowadziło do ostatniego... A może pójść zbadać co zakrywała kurtyna trawo-pnączy, może nie od razu wchodzić tam samej, ale sprawdzić co za nimi było? Jeśli było tam bezpiecznie to mogłaś zaciągnąć tam Iana jeśli by się za moment nie zbudził, bezpiecznej by było pewnie tam niż tu, widoczni, narażeni na siły naturę i dziwactwa tego świata.
Po rozejrzeniu się dookoła i ocenieniu naszej aktualnej sytuacji na "naprawdę przejebane" podczołgałam się do Iana. Najpierw sprawdziłam jego puls i oddech by przekonać się, czy jeszcze albo już w ogóle dychał. Korzystając z jego chwilowej niepoczytalności postanowiłam nieco wykorzystać sytuację. Pamiętałam bowiem, że śledząc go na tamtym wzgórzu widziałam na jego karku coś błyszczącego, potem, podczas naszej rozmowy cały czas tam sięgał. Co on tam miał, jakieś ukryte ostrze? Ale w takim razie, czemu by tak błyszczało. I po co miałby po nie sięgać mając już miecz w dłoni? Zatem odchyliłam powoli kołnierz jego przeszywanicy i odgarnęłam włosy do góry przytrzymując je jedną ręką. Przyjrzałam się Umarłemu uważnie wiedząc, że jak tylko się obudzi nie będę już miała takiej okazji.
Później przewróciłam czarnowłosego na plecy i zainteresowałam się resztą jego wyposażenia. Szczególnie interesowało mnie kadzidło, toteż ostrożnie wzięłam je w ręce oglądając z każdej strony tak jak i resztę widocznych jego rzeczy. Nie miałam zamiaru grzebać mu po sakiewkach. Gdy już znudziło mi się moje małe śledztwo, usiadłam po turecku i położyłam sobie głowę Umarłego na kolanach przyglądając się z bliska jego twarzy. Ciekawe ile miał lat... Wydawał się taki luzacki a jednoczesnie tak stary i doświadczony...
Podczołgując się do Iana sprawdziłaś jego oddech i puls, te były jak najbardziej w normie, a sporadyczne ruchy palcami czy zaciskanie powiek świadczyć mogło że lada moment się obudzi. To też ledwo byłaś wymacać coś gładkiego i szklanego w dotyku oraz dostrzec niebieskie coś na jego plecach, a ten już zaczął się budzić odwracając się samemu na plecy prawie na natychmiast też podnosząc się do pozycji siedzącej stękając przy tym lekko. Cóż, czego mogłaś się spodziewać, facet ze śmierci obudził się po paru godzinach, utrata przytomność to dla niego raczej nic... Chyba ty jak i on sam nie byliście zbyt długo nieprzytomni, pogoda jakoś się nie zmieniła, więc najwyżej kilka minut? Chyba? -Ugh...- Zaczął mówić łapiąc się za czoło lewą ręką i masując je palcami. -... Zasrane trawy, hej Meliso.-
Zabrał rękę z twarzy i spojrzał na ciebie, przekładając obydwie ręce za siebie oraz opierając się nimi o roślinne podłoże. Nie chcieliście być w trawach, to już w nich nie jesteście, tylko na nich, nad nimi, przy nich... Otoczeni przez nie, przynajmniej macie zapewne ładny punkt widokowy. -Wiesz może, gdzie wylądowaliśmy?- Zapytał rozglądając się dookoła, pewnie sam do tego dojdzie w kilka bądź kilkanaście sekund jak ty, ale ciężko nie zadać tak klasycznego pytania gdy się jako drugi budzisz po upadku. Jego twarz raczej nie okazywała zadowolenia z rozwoju wydarzeń jaki nastąpił, mieliście teoretycznie cały czas przeć naprzód, a nie spadać nie wiadomo gdzie i tracić przytomność. Kilka sekund po zadaniu pytania o miejsce, zadał kolejne, które samo chyba cię ciekawiło. -Jak to się w ogóle stało że... Spadliśmy...-
Pamiętasz to, jak zaczęliście spadać, oraz wszystko przed. Sądziłaś wtedy że znów cię zmysły oszukują, że wydawało ci się że spadasz, iż doznajesz jakiegoś fatum czy nie wiadomo czego, ale najwyraźniej tak nie było. Czy w ogóle to wszystko co myślałaś że jest jakimiś zwidami czy oszustwami skierowanymi ku twym zmysłom, było nimi? Co jeśli nic z tego nie było nieprawdziwe? Ciężko to stwierdzić, tak samo jak to dziwne uczucie które czułaś we swoim ciele, podobne do tego jakie czułaś tam na górze... Nawet się nie zorientowałaś kiedy znów zaczęło 'to' czuć, czymkolwiek to jest...
Gdy Ian zaczął się budzić i podniósł się do pozycji siedzącej, położyłam delikatnie dłoń na odsłoniętej przez ubranie części jego karku i zapytała; - Cio to? Czemu nosisz błyskotki na karku? To nie ma sensu, jeśli chcesz przyszpanować ładnym kamieniem, to musisz nosić go z przodu, na szyi - zażartowałam niezbyt pewna co właśnie zobaczyłam. Wciąż nurtowało mnie, dlaczego Ian do tego czegoś ciągle sięgał, może to była jakaś dziwna broń? Nie wiem, kryształowy granat czy ki chuj, nie miałam pojęcia jak tak naprawdę wyglądał świat Umarłego i co tam mieli.
- Nie mam pojęcia, Ian, ledwo sama się obudziłam. Ale to "COŚ" wciąż gdzieś tu jest. Dobrze byłoby się stąd ruszyć tylko, no jak? - zapytałam przygryzając wargę i podchodząc do krawędzi lianowej platformy by spojrzeć w dół. Skoczyć? Ale średnio mi się widziało połamanie sobie kości, znowu. Ian też pewnie nie miałby na to ochoty. No nic, chwilo i tak wolałam pozostawić decyzję Umarłemu, sama zaś przyłożyłam znowu ucho do podłoża i zaczęłam słuchać, skupiać się na tym dziwnym ogarniającym mnie uczuciu. CO to w ogóle było??
Ian prawym przedramieniem odsunął twą dłoń od swojego karku, czułeś coś tam wyraźne szklane, coś leżącego na środku jego karku, a może przywiązanego? Przyklejonego? Nie wiesz, ale było szklane z dziwnym uczuciem w dotyku i niebieskie w wyglądzie, jak jakiś kryształ czy szklane coś, czemu miał to Ian na karku i dlaczego tak często tam sięgał... Albo raczej czemu w ogóle tam sięgał? -Możesz zostawić mój lurian w spokoju?- Powiedział krótko nie tłumacząc zbytnio co to jest i czemu to tam jesteś, może nie był jeszcze na to czas, albo po prostu Umarły nie chciał ci jeszcze o tym mówić. Zamiast tego miał inne problemy na głowie.-Głośno tu, nie mów mi że my wciąż... Ech...-
Wiatr podnosił i ciągnął w stronę ściany włosy Iana, jak i zapewne twoje. Patrzył on jak podczołgiwałaś się do krawędzi, z której to ty zobaczyłaś że wciąż byliście kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Do cholery ta ściana była seria wielka, wysoka, a wy gdzieś na środku niej, wylądowaliście na platformie z dziwnych pnączy amortyzujących upadek. Nie dziwne że jej nie zobaczyliście z góry, w końcu ten wiatr i wszechobecna zieleń traw utrudnia dostrzeżenie czegokolwiek co też byłoby zielone na tym krajobrazie. -Niech to do Rossin, daj mi zgadnąć, ni to w górę ni to w dół.- Ian zaczął się powoli podnosić na nogi łapiąc się na żebra i zginając się przy tym, najpewniej upadek nie pomógł w ich zrastaniu się.-Aghr! Zfija... -
-Elsiu! Co jest tam!?- Ian znów zaczął krzyczeć przez wiatr, i tak ledwo słyszałaś co mówił gdy wiatr porywał jego słowa i włosy, sam był odwrócony w stronę kurtyny trawo-pnączy za którymi mogłaś tylko domyślać się co jest... W końcu coś czułaś, niedaleko ciebie, wcześniej było to pod ziemią, teraz czułaś to mocniej, coś co cię do siebie przyciągało, wabiło, a jednocześnie odstraszała.
-I czy widziałaś gdzieś mój miecz?!- Zawołał znów Ian spoglądając ku tobie oraz powoli krocząc do progu kurtyny zielska, jego twarz przysłonięta włosami targanymi przez wiatr. Tak na prawdę nie mieliście zbytnio wiele opcji, skakanie stąd tylko zaszkodzi Ianowi, zresztą tobie też, w końcu twoje kości też mogą się łamać. Też nigdzie nie dostrzegałaś broni Umarłego, wcześniej miał go na łańcuchu, a teraz ten łańcuch był tylko na jego ręce, a na jego drugim końcu nic. Nawet się nie zorientowałaś że gdy się odwinął, pewnie gdy wylądowaliście tu, no tak, Ian cię mocno złapał i objął. Pewnie w trakcie tej asekuracji puścił swój miecz z przyzwyczajenia sądząc że był do niego przykuty, prawdopodobnie nie wylądował na platformie a spadł gdzieś na sam dół tego wodospadu traw...