• Portal
  • Forum
  • Szukaj
  • Użytkownicy
  • Kalendarz
  • Pomoc
  • Dodatkowe
Statystyki forum
Ekipa forum
Pokaż nowe posty
Pokaż dzisiejsze posty
Login to account Create an account
Zaloguj się
Login:
Hasło: Nie pamiętam hasła
 

  Nekron Lokacje Elyon Ogniste Stepy Góra ognia

Tryby wyświetlania wątku
Góra ognia
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#1
09-05-2020, 15:02

W północno-zachodniej części Elyonu znajduje się wielki, aktywny wulkan. Na jego zboczu, teraz już częściowo zrujnowany, znajduje się kompleks pomieszczeń i platform wybudowany z kamiennych płyt i metalu. W samej majestatycznej górze sporo jest wyrw i głębokich szczelin co sprawia, że bez przewodnika ciężko dostać się w jednym kawałku na szczyt idąc po zboczu.
Szukaj
Odpowiedz
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#2
09-05-2020, 15:40
[VIRGIL]
Po dłuższym czasie na szczęście jednostajnego już marszu dotarłeś do podnóża wulkanu, kilkadziesiąt metrów na prawo od ciebie znajdował się stropmy brzeg oceanu. Było tu już naprawdę bardzo, ale to bardzo gorąco. Twój skrzydlaty przyjaciel chyba stwierdził, ze dopełnił już swojego obowiązku, gdyż poleciał prosto na szczyt góry, jemu chyba odpowiadał taki klimat. Ty zaś zostałeś postawiony przed wyborem. Zbadać kamienną budowlę przypominającą ci w sumie nieco jakąś świątynię? Czy może chciałbyś wspiąć się po zboczu góry i zajrzeć w samo serce ognia?

Ze swojej pozycji widziałeś przed sobą nierówne, skaliste zbocze góry, które wymagałoby od ciebie właściwie raczej wspinaczki niż po prostu marszu. Byłeś w stanie dojrzeć pionowe, długie szczeliny ciągnące się od podnóża wulkanu po prawie sam szczyt, rozgałęziające się ku dołowi niczym żyły. Na prawo zaś, bardziej od strony brzegu znajdowała się szeroka kładka z jednej kamiennej płyty, prowadząca niczym równia pochyła na pierwszy "poziom" platform. Po jej obu stronach znajdowały się masywne, kiedyś pewnie rzeźbione kolumny. Teraz wszystko pokryte było warstwą czarnego osadu. Z miejsca, w którym stałeś nie widać było środka budowli, jedynie ciemne, szerokie wejście. Może to tam właśnie znajdziesz Ashanth? Widziałeś w końcu na "kładce" prowadzącej do wejścia ślady w ciemnym pyle sugerujące, że ktoś tamtędy przechodził.
Szukaj
Odpowiedz
Virgil Offline
Nowo Przybyły
Liczba postów: 33
Liczba wątków: 4
Dołączył: Apr 2020
#3
10-05-2020, 18:41
Feniks opuścił go, znikając w przestworzach. Trochę mu było smutno z tego powodu, ale taka już kolei rzeczy. Jeszcze raz podziękował mu w myślach i zapatrzył się na szczyt wulkanu. Z tej wysokości ścieżka prowadząca do niego była dobrze widoczna. Wydawała się stroma i niebezpieczna. Mimo to, Virgil odczuwał pewien rodzaj satysfakcji. Doszedł już tak daleko, względnie bez szwanku… I w końcu przeżywał przygodę! Taką prawdziwą, mógł zdać relację z pierwszej ręki, a nie tylko przekazywać historie innych. Teraz wiedział już, jak to jest stać blisko szczytu wulkanu. Jak to jest czuć to duszne, parne powietrze i widzieć chmary czarnego pyłu. Mieć rozgrzane kamienie pod stopami i perspektywę odkrycia czegoś niezwykłego. 

Tak. Był pewny, że miejsce, które wybrał skrywa jakąś tajemnicę. Miał co do tego silne przeczucie, które dawało o sobie znać gdzieś w okolicy pępka. Mieszanka ekscytacji, ciekawości i ostrożności. Pamiętał przecież, że nie jest tutaj sam.

Choć bardzo korciło go, żeby od razu ruszyć pędem na górę, nie był co do tego przekonany. W Labiryncie poznał opowieść o Górze Przeznaczenia. Drużyna złożona z dziewięciu śmiałków przemierza cały świat, aby zniszczyć źródło wszelkiego zła, złoty pierścień. Jeden z nich topi go w ogniu wulkanu, prawie przypłacając to życiem. Z opresji ratują go orły.

Nietrudno było zauważyć podobieństwo między tą historią, a jego aktualną sytuacją. Wprawdzie on, zamiast pierścienia, zdobył złotą bransoletę, to zdecydowanie nie chciał się jej pozbywać. Ani tym bardziej po raz kolejny liczyć na to, że Feniks uratuje go z opresji. Takie rzeczy zdarzają się tylko w książkach.

Wybrał więc drogę na prawo. Znów dziękując opatrzności, że ma całkiem niezły zmysł równowagi, przeszedł przez kładkę. Żaden był z niego historyk, nie znał obcych języków a jego wiedza o innych kultura była zerowa. Mimo to, zaczął przyglądać się wejściu budowli. To chyba całkiem niezłe miejsce na nocleg? Gdy zbliżył się, dojrzał ślady stóp. Chyba nie on jeden o tym pomyślał.
I  KP
On tak ładnie kradnie, co się da,
te brylanty, fanty, futra dwa.
Gdy ktoś coś przeciwko niemu ma,
to nie ja, to nie ja.



Szukaj
Odpowiedz
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#4
11-05-2020, 22:08
Ekscytowała cię tajemnicza otoczka całego tego miejsca, czułeś przyjemne mrowienie na samą myśl o próbie rozwiązania jej. Tylko czy na pewno był to dobry pomysł? To miejsce już nie raz, nie dwa udowodniło ci, jak bardzo mogło być niebezpieczne. Czy zbytnie zagłębianie się zatem nie było sprzeczne z twoim instynktem samozachowawczym? Chociaż... W jego sprawność już dawno temu można by zacząć wątpić.

Mimo wszystko chyba tym razem postanowiłeś go posłuchać, bo nie wybrałeś widocznie niebezpiecznej drogi na szczyt wulkanu. Zamiast tego obrałeś tylko nieco mniej niebezpieczną opcję, jaką było zwiedzanie jakiejś starej, zasypanej świątyni. Z pozytywów - może znajdziesz tam jakieś kosztowności. Sama myśl o tym wywoływała zapewne uśmiech na twoich ustach. Przecież takie miejsca zawsze obfitowały w różne, piękne cudeńka, do których twoje ręce wręcz bezwiednie się kleiły. Ot, było coś w szufladzie i, sekundę później, w twojej kieszeni. Byłeś w końcu profesjonalistą.

Wchodząc po szerokiej kładce zauważyłeś, jak bardzo nagrzana była. W sumie nie ma co się dziwić, całą budowla przylegała w końcu do wulkanu. Czynnego wulkanu. Pomieszczenie do jakiego trafiłeś było dość obszerne, na planie prostokąta. Wejście do niego znajdywało się na środku krótszego boku, naprzeciwko przejścia do drugiego pokoju na końcu sali. Środkowa część była doszczętnie pusta, jedynie na podłodze odznaczały się wyraźnie pojedyncze ślady bosych stóp prowadzące wgłąb budynku. Przez całą długość sali w dwóch rzędach przebiegały proste kolumny podpierające płaski sufit a w każdym jej rogu stało wielkie palenisko z czarnego metalu. Każde z nich bogato zdobione, zapewne mógłbyś spędzić sporo czasu studiując historie zawarte na każdym z nich. Tyle że chyba przed tym miałeś jeszcze ważniejsze rzeczy do zrobienia, jak na przykład zbadanie reszty budynku. Ciekawe jak to wszystko wyglądało kiedyś, przed katastrofą, która wstrząsnęła tymi ziemiami...

Nagle poczułeś jakiś skurcz w brzuchu, podobny do tego, gdy nażarłeś się kiedyś nieświeżego mięsa i resztę dnia spędziłeś w wychodku. Czyżby zjedzenie tamtych świeżych ryb było jednak złym pomysłem? A może to chodziło o coś innego? W końcu równie szybko, jak się pojawił, skurcz znikł pozostawiając po sobie jedynie jakąś nienaturalną nerwowość i pobudzenie w twoim ciele. Twój oddech mimowolnie przyspieszył a ciało zaczęło delikatnie drżeć, prawie jak przy gorączce.
Szukaj
Odpowiedz
Virgil Offline
Nowo Przybyły
Liczba postów: 33
Liczba wątków: 4
Dołączył: Apr 2020
#5
11-05-2020, 23:55
Virgilowi brakowało szkoły i akademickiej wiedzy, ale nadrabiał charyzmą. Miał dobrą pamięć, zapamiętał mnóstwo historii i anegdot, które później opowiadał innym. Miał też coś, co nazywał "mądrością ulicy". Potrafił wywęszyć, skąd nadchodzi niebezpieczeństwo i szybko się wtedy ulatniał. Tak na wszelki wypadek. Później gdyby ktoś pytał, całkiem szczerze mógł mówić, że "niczego nie widział". Stara złodziejska zasada może mu się tu jeszcze przydać. 

Upewnił się, że nic nieprzyjemnego nie znajduje się za jego plecami, zanim wszedł do budynku. Nadstawił ucha. Wokół panowała cisza. Ale te ślady stóp kazały mu się trzymać na baczności. Pamiętał, że Ashanth pod chatkę Iggy przyszła boso. Ale gdzie w takim razie podziały się ślady jej jaszczurzego przyjaciela? Takich wielkich, ciężkich łap nietrudno było zauważyć. Gotował się więc na to, że może spotkać kogoś innego. Złotooką? Lepiej ona niż kolejne martwe mary. 

Wnętrzne było dość ponure. Wyglądało jak dawna rytualna świątynia. Pewnie za czasów jej świetności miałby o niej inne zdanie. Teraz jednak, gdy kolumny i relikwiarze nadgryzł ząb czasu, wyglądała na dość zapuszczoną. Chyba dawno nikogo tu nie było. 
Podszedł więc do kolumn, przyglądał im się, gdy je mijał, ale niczego nie dotykał. Wolał nie uruchomić tajemniczych wajch i przycisków i zostać zamknięty w pułapce. Nieprzyjemna to śmierć, z głodu i pragnienia.

Gdy był w połowie drogi, poczuł nagłe osłabienie. Silny skurcz w żołądku zgiął go wpół, tak że musiał się przytrzymać ściany. Nie pomyślał o rybach, a o tej martwej ignitce której zerwał naszyjnik z szyi. Miał nadzieję, że nie był przeklęty… Coś było nie tak. Krew uderzyła mu do głowy, czuł się tak, jakby przed chwilą gdzieś biegł. Ciało mu drżało i czuł ciepło promieniujące wzdłuż kręgosłupa. Ale wciąż nad sobą panował. Sprawdził temperaturę na policzku wierzchem dłoni. Aż paliło. Ostrożnym krokiem ruszył w kierunku drzwi po drugiej stronie pomieszczenia. Liczył na to, że zaraz mu przejdzie.
I  KP
On tak ładnie kradnie, co się da,
te brylanty, fanty, futra dwa.
Gdy ktoś coś przeciwko niemu ma,
to nie ja, to nie ja.



Szukaj
Odpowiedz
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#6
13-05-2020, 00:22
Śladów wielkiego jaszczura rzeczywiście nigdzie nie było widać, jeśli to rzeczywiście ślady Ashanth widniały na ziemi, jej zwierzątko chyba musiało się rozpłynąć w powietrzu. Albo ogniu, biorąc pod uwagę otoczenie... Zastanawiając się co właściwie napotkasz na swojej drodze, szedłeś ostrożnie przed siebie, oglądając z dystansu pomieszczenie. Szczególnie interesowały cię kolumny, jednakże pokryte były one warstwą ciemnego osadu o dziwnym, metalowym jakby zapachu. Lepiej było rzeczywiście trzymać się od nich z daleko.

Gdy po chwili poczułeś skurcz, zacząłeś obawiać się, że może złapałeś jakąś klątwę czy inne choróbsko. Na szczęście objaw szybko ustąpił, pozostawiając twoje ciało w rozedrganym stanie. Im dalej szedłeś przed siebie, tym bardziej drżały twoje dłonie. To nie było jednoznacznie złe odczucie, tylko raczej jak połączenie strachu i ekscytacji. Jednakże fakt, że twoje ciało reagowało bez twojej woli i wiedzy był dość niepokojący. Tak jak i cała ta budowla zresztą.

Kolejne pomieszczenie nie było już takie puste jak poprzednie. Widok od razu wywołał ciarki na całym twoim ciele. Sala była podobnej wielkości, co poprzednia, ale tym razem bez żadnego rzędu kolumn. Podłoga w niej obniżała się delikatnie z obu stron ku środkowi pomieszczenia, w którym zobaczyłeś prostą jak od linijki, równoległą do krótszego boku pomieszczenia wyrwę szerokości twoich dwóch dłoni. Do niej powoli spływała krew pokrywająca dużą część posadzki wykładanej polerowanymi, czarnymi kamiennymi płytami. Posadzki, na której porozwalane i poprzewracane leżały szczątki różnych mebli i ubrań. Przez chwilę wydawało ci się, że widzisz nawet kawałek stopy, ale być może była to tylko twoja wyobraźnia. na pierwszy rzut oka żadnej biżuterii ani klejnotów, ale może jakbyś poszukał dokładniej... O ile oczywiście byłeś w stanie grzebać w ludzkich resztkach i krwi w poszukiwaniu za błyskotkami. Na przeciwko wejścia znajdywało się przejście do kolejnego pomieszczenia, tak jak w poprzedniej sali.

Wchodząc do tej sali zauważyłeś, jak bardzo ciemna była, żadnych okien ani świetlików, żadnych zapalonych pochodni. Jedynie dzięki swojemu dobremu wzrokowi widziałeś coś tutaj. Po chwili zdałeś sobie również sprawę z nienaturalnej ciszy tu panującej, żadnych owadów, szczurów, nic. To było dość niezwykłe, zazwyczaj padlinożercy pierwsi zjawiali się w takich miejscach. Może nawet zwierzęta uznały, że wolą się tu nie zapuszczać?
Szukaj
Odpowiedz
Virgil Offline
Nowo Przybyły
Liczba postów: 33
Liczba wątków: 4
Dołączył: Apr 2020
#7
13-05-2020, 16:07 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14-05-2020, 09:36 przez Virgil.)
Zmysł, który najszybciej zaregował gdy znalazł się w kolejnej sali, był węch. Ten metaliczny zapach był tak charakterystyczny, że nie dało się go pomylić z niczym innym. Zwolnił i zaczął rozglądał się czujnie na boki. Jego ręka od razu powędrowała do broni. Nie podobało mu się tutaj. Było za cicho. I śmierdziało śmiercią. 
Udzieliło mu się napięcie, nerwowość, jakiś pierwotny instynkt, co wrzeszczał w głowie: UWAŻAJ! Zaraz miał się dowiedzieć na co. 

Strużki krwi, już prawie całkowicie zaschniętej, spływały niczym węże do specjalnie wyprofilowanego wgłębienia w posadzce. Podłoga była dziwna. Czarna i śliska, jak wypolerowany marmur. Uważał, żeby nie wdepnąć w którąś z kałuż, jakich teraz wiele napotykał pod nogami. Ale nie to było najgorsze. Było... coś jeszcze.
Porozrzucane wszędzie przedmioty, połamane meble. Bliżej nieokreślone kształty, czy to były szczątki ludzkie? Było tego tyle, że musiał slalomem je wyminąć. Wzdrygnął się, gdy pod leżącą poplamioną szmatą co kiedyś pewnie było ubraniem, zauważył odcięte ucho i kępkę jasnych włosów.
- Danse Macabre... – wyszeptał do siebie zaskoczony tym okrucieństwem, ale i przestraszony. Wyciągnął oba sejmitary, bo jeśli kiedyś była ku temu odpowiednia chwila, to właśnie teraz. Co tu się musiało stać? Jak dawno? Czy ta świątynia... składała w ofierze ludzi? I skąd te meble? Czy były elementem wystroju? Może ktoś na tę światynię napadł, mordując przy okazji mieszkających kapłanów? Ale dlaczego? Naprawdę chciał to wiedzieć?

Zmienił zdanie co do noclegu tutaj. Było to fatalnym pomysłem. Już wolał spać pod gołym niebem, a nie z tymi... zbeszczeszonymi szczątkami. To miejsce było siedliskiem zła.

Postanowił zawrócić. Trzymać się od tego wszystkiego z daleka. Tylko jeszcze zaspokoi swoją kambionią ciekawość... Zajrzy co znajduje się dalej, w kolejnym pomieszczeniu. Musi. Podszedł do ściany, wielkim krokiem omijając to makabryczne naczynie z rdzawą cieczą.  Wychylił zza niej nos. Czerwone oczy wlepił w ciemność, która na niego czekała.
I  KP
On tak ładnie kradnie, co się da,
te brylanty, fanty, futra dwa.
Gdy ktoś coś przeciwko niemu ma,
to nie ja, to nie ja.



Szukaj
Odpowiedz
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#8
13-05-2020, 23:18
[+]MUZYCZKA

Lawirując między resztkami... Rożnych rzeczy na ziemi stąpałeś powoli do przodu uważając, by w nic nie wdepnąć. Widok jakiegoś uciętego, osmalonego ucha i kępki jasnych włosów, dokładnie takiego samego koloru, co te Iggy, wywołał u ciebie zimny dreszcz. To wszystko było przerażające, masakra na taką skalę i ty, sam jeden odkrywający coraz więcej jej makabrycznych szczegółów w miarę, jak przyglądałeś się podłodze. Zauważyłeś także coś interesującego w śladach krwi na ziemi. Mimo, że większa jej część spływała do szczeliny w podłodze, widać było również w tej krwawej mozaice podłużne ślady, jakby ktoś ciągnął ciała w stronę drugiego wyjścia z tego pomieszczenia

Dobrze, że poruszając się do przodu byłeś ostrożny, gdyż w innym wypadku prawdopodobnie nie zdążyłbyś uniknąć płomieni, które wystrzeliły z podłużnej dziury w posadzce na środku pomieszczenia. Na szczęście nie przeszedłeś jeszcze na drugą stronę pomieszczenia, gdy to się stało, toteż wciąż mogłeś opuścić tę makabryczną świątynię. Ściana ognia odgradzała cię teraz od drugiej części pomieszczenia zajmując całą szerokość przejścia na drugą stronę i muskając delikatnie, wręcz pieszczotliwie niczym kochanka wysoki sufit. Płomienie, o dziwo, były białe i wydzielały w sumie przyjemne dla ciebie ciepło. Jednakże, nawet pomimo swojej częściowej odporności na ten żywioł, nie powinieneś się chyba do nich zbliżać. Były nienaturalne, pozbawione naturalnego ciepłego kolorytu. Jak chyba wszystko w tej krainie.

Nagle usłyszałeś ciche kroki, delikatne stąpanie i szelest jakby jakiegoś materiału zbliżające się powoli do ciebie. Ktoś, lub coś nadchodziło od strony niezbadanego jeszcze przez ciebie pomieszczenia, niestety przez białe płomienie przed tobą nie byłeś w stanie niczego zobaczyć. Poczułeś jak w pomieszczeniu robi się jeszcze cieplej a nerwowość w twoim ciele wzrosła. Mimowolnie zacząłeś oddychać szybciej, czując jak jakiś obcy, nienaturalny strach oplata się dookoła ciebie. Drżałeś na całym ciele a jakaś pierwotna cześć twojego umysłu krzyczała "Uciekaj!". Poczułeś również ponownie uścisk w żołądku, dziwne mrowiące uczucie ogarnęło twoje opuszki palców. Spoglądając na nie dojrzałeś jak na chwilę zajarzyły się delikatnym światłem, lekkim płomieniem, który chwilę później zgasł.
Szukaj
Odpowiedz
Virgil Offline
Nowo Przybyły
Liczba postów: 33
Liczba wątków: 4
Dołączył: Apr 2020
#9
15-05-2020, 21:10 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-05-2020, 21:14 przez Virgil.)
Musiał coś poruszyć, gdy przechodził pomiędzy porozrzucanymi przedmiotami, bo usłyszał ciche kliknięcie dobiegające gdzieś z środka sali. Po chwili wyrosła przed nim ściana nieprzeniknionego, białego ognia. Sięgała aż sufitu, była wręcz geometrycznie równa.  
- No tak… Pułapki. – mruknął do siebie tak, jakby nagle dostał objawienia. Jego koledzy złodzieje pewnie pękaliby ze śmiechu, gdyby go teraz zobaczyli. TO OCZYWISTE, ŻE W LOCHACH SĄ PUŁAPKI. No przecież! Oczywiste stało się coś jeszcze. – Skoro są pułapki, jest też skarb. - No po prostu musi być. Tyle razy słyszał przechwałki znajomych "po fachu" którzy twierdzili, że eksplorowali stare ruiny i przynosili z nich całe torby kosztowności. Nie będzie gorszy, on też musi coś stąd wynieść.

A może… Własne życie? Czy to nie jest dostateczna nagroda?

Złośliwe myśli zainfekowały mu mózg. Znów ten podmuch gorąca, i to mrowienie w palcach. Poruszył nimi na próbę. Był chory? Co się dzieje? Zaczynał mieć halucynacje. Szelest szaty, tuż przed nim. Nadchodzi! Czy to duch? Kolejna zjawa? Wszędzie biel…

Dość.

Musiał wziąć się garść i nie dać porwać uczuciu paniki, która w nim narastała. Stanął pewniej na dwóch nogach, pochylił się i przybrał pozycję obronną. Cokolwiek go teraz czeka, był odrobinę bardziej przygotowany na to spotkanie.
I  KP
On tak ładnie kradnie, co się da,
te brylanty, fanty, futra dwa.
Gdy ktoś coś przeciwko niemu ma,
to nie ja, to nie ja.



Szukaj
Odpowiedz
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#10
16-05-2020, 13:37
Przybrawszy pozycję obronną starałeś się zachować spokój i pewność siebie. Cokolwiek nadchodziło, miałeś nadzieję że, niczym kot, spadniesz na cztery łapy. Ogień wydostający się ze szczeliny w ziemi przed tobą płonął jeszcze mocniej i jaśniej, w miarę jak ktoś (lub coś) przybliżał się do ciebie powolnym krokiem. Płomienie przed tobą wręcz cię oślepiały, toteż nie byłeś w stanie wpatrywać się w wejście do sali przed tobą. A nawet gdybyś był, nic byś nie zobaczył, bowiem gorąca zapora przed tobą skutecznie zasłaniała cokolwiek było po drugiej stronie.

- Nazywali to salą oczyszczenia. Każdy, kto chciał odwiedzić górę ognia, nasze serce, musiał przejść przez ogień. Jeśli nie został zaakceptowany, płonął. Długo - usłyszałeś cichy głos, zachrypnięty szept właściwie. Był ci on znajomy, ale skąd? Czy to była Ashanth? Ciężko było ci stwierdzić, zamieniłeś z nią ledwie parę zdań. A może ktoś inny, może ten dziwny głos z twojej głowy, który pokierował cię do wody? Brzmiał on jednak bardzo słabo i urywanie, jakby jego właścicielka ledwo żyła.

Ponownie usłyszałeś kroki, osoba po drugiej stronie przybliżała się do ciebie, aż dzieliło was już pewnie nie więcej niż dziesięć metrów. Równie dobrze jednak mogło to być i ze sto kilometrów, bo na razie nie byłeś i tak w stanie przejść na drugą stronę. Nie żebyś chciał zresztą. Z każdym słyszanym przez ciebie cichym krokiem, twoje ciało drżało coraz bardziej ulegając jakiemuś dziwnemu uczuciu, pierwotnemu strachowi. Mimo woli oddychałeś coraz szybciej zmuszając swoje nogi, by zostały na miejscu. Te bowiem, jakby nagle zyskały własną wolę, wręcz wyrywały się do ucieczki.
Szukaj
Odpowiedz
Virgil Offline
Nowo Przybyły
Liczba postów: 33
Liczba wątków: 4
Dołączył: Apr 2020
#11
16-05-2020, 21:47
- Oczyszczenia? Niby z czego? – spytał podejrzliwie. Jedyne, na co się natknął, to ludzkie szczątki. Jego zdaniem, ten kompleks nie był poświęcony łaskawemu bóstwu. A on z takimi nie chciał mieć nic do czynienia. Nie wiedział co o tym wszystkim sądzić, ale zamiast zadawać pytania, skupił się na przetrwaniu. Broni nie zniżył nawet o piędź.

- Musiał przejść przez ogień? W takim razie ja podziękuję. – rzucił zgryźliwie. To był kobiecy głos. Chociaż tyle udało mu się wywnioskować. Co do tego z kim rozmawiał… Może z własną wyobraźnią. Zmierzył wzrokiem ścianę ognia, jakby chciał z niej coś więcej wywnioskować. Musiałby oszaleć, żeby tak po prostu rzucić się w jej płomienie. Planował doczekać sędziwego wieku. Może nawet mieć dzieci. Cholera jasna, to ostatnie nie wchodziło w grę. 
Już zaczynał się cofać (wciąż twarzą do rozmówczyni) do wyjścia, kiedy zorientował się, że… nie mógł. Nie był w stanie się ruszyć.

Uduszę cię kiedyś, Magu…  
 
Był przekonany, że to jegomość w czerwonej szacie jest winowajcą i sprawcą całego tego zamieszania. To przez niego zdecydował się wybrać się na szczyt góry, zamiast iść do bezpiecznego miasta na południu. Jeszcze trochę i uwierzy, że stawianie tarota może odsłonić życiową kartę.
I  KP
On tak ładnie kradnie, co się da,
te brylanty, fanty, futra dwa.
Gdy ktoś coś przeciwko niemu ma,
to nie ja, to nie ja.



Szukaj
Odpowiedz
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#12
16-05-2020, 22:23
- Kto wie... Niektórych ze wszystkiego łącznie z życiem... - odrzekła kobieta podchodząc jeszcze bliżej ciebie. Nie widziałeś tego, ale czułeś, słyszałeś. Płomienie nagle rozstąpiły się przed tobą tworząc przejście szerokości około metra w ognistej ścianie. Po drugiej stronie ujrzałeś Ashanth. Chyba. Wyglądała teraz zupełnie inaczej. Czarna, droga szata była sztywna od krwi i w strzępach, szczególnie jej dolna część, odsłaniając teraz ochlapane skąpane w czerwieni nogi dziewczyny. Najwięcej jednak śladów po życiodajnej cieczy znajdywało się na jej rękach, wyglądało, jakby zanurzyła całe ręce po łokcie w balii z krwią. Jej ogniste włosy były rozczochrane i związane rzemieniem w krzywego kucyka na karku a oczy podkrążone i zmęczone. To właśnie oczy najbardziej ci w niej nie pasowały, wyglądała na młodą dziewczynę, na oko nie liczącą więcej niż dwie dekady, jednak jej oczy, jej spojrzenie, było spojrzeniem staruszki, która niejedno już widziała i przeżyła.

Mimo zmęczonego, potarganego wyglądu wciąż emanowała czymś, jakąś siłą, która wywoływała w tobie dreszcze i krzyczała, abyś uciekał. Niby wyglądała jak Ashanth, ale odczucie było zupełnie inne. Teraz czułeś się przytłoczony, przygnieciony wręcz przez tą... Ogromną obecność.

- Nie miałam zamiaru kazać ci przechodzić przez ten ogień. JESZCZE nie. Chodź za mną, czas na pierwszą lekcję - powiedziała czerwonowłosa odwracając się jakby oczekiwała, że grzecznie za nią podążysz. W miarę jak się oddalała, przejście powoli zaczynało się zwężać. Gdybyś czekał za długo, nie dałbyś już rady przejść na drugą stronę a coś czułeś, że ognista dziewczyna się po ciebie nie wróci. Miałeś zatem ciężką decyzję do podjęcia. Uciekać? Jednak zrezygnować? Czy może zmusić struchlałe ciało do podążenia za czerwonowłosą?
Szukaj
Odpowiedz
Virgil Offline
Nowo Przybyły
Liczba postów: 33
Liczba wątków: 4
Dołączył: Apr 2020
#13
16-05-2020, 23:15
Gdy płomienie rozstąpiły się na boki, zza nich wyjawiła się kobieca sylwetka. Zmrużył oczy, aby się jej przyjrzeć. A jednak, dogoniłem cię. Ale wyglądała inaczej. Miała potargane włosy, szatę i dłonie poplamione czerwoną posoką. Wydawała się zmęczona, choć głos miała mocny. Mimowolnie zniżył wzrok. Jej piękny pas również był na miejscu. Opuścił broń, gdy do niego podeszła, jeden sejmitar zupełnie schował. Trochę głupio było teraz wymachiwać szabelkami przed jej twarzą. 

- Jesteś… - zamachnął ręką w powietrzu, próbując kurtuazyjnie wyrazić to co mu siedziało na końcu języka. - Inna jakaś. – o jaszczura nie zamierzał pytać. Jeszcze by wywołał gada z lasu.
- Pewnie nie słyszałaś, jak za tobą biegłem? – wypalił, dwojąc się i trojąc, aby przekierować tę rozmowę na NORMALNE tematy. Jak anomalie pogodowe, burza pyłowa czy okoliczna fauna. Nie, nie chciał rozmawiać o rozczłonkowanych trupach w holu, pułapkach-przyciskach i magicznych ścianach!

Dziwnie się przy niej czuł. Gdy ją rozpoznał, rozluźnił się, w końcu miał powody sądzić, że nie jest celem jej ataku. Czemu więc wewnątrz czuł się tak nienaturalnie spięty? Jakby jakaś obca siła wywierała na nim nacisk, a jemu ciężko było się temu oprzeć. Tak jakby Ashanth była źródłem nieznanej mu Aury… Szkoda, że nie mógł o to zapytać nikogo ze swojej ekipy z Labiryntu. Byli w niej prawdziwi eksperci od Aur. Dopóki nie spróbował aktywować swojej na tamtym jaszczurze, nawet nie wiedział, czy tutaj one nadal istniały. Okazało się, że tak. Więc czemu Ashanth nie miałaby mieć swojej? W jego krainie, Aury były czymś tak naturalnym, jak oddychanie.

- To bardzo łaskawe. – rzucił z tą samą złośliwością, na jej wspomnienie o tym, że nie zamierza go jeszcze zamienić w kupkę popiołu. Trzeba przyznać, Virgil miał gadanę. Co do drugiej części jej wypowiedzi… Cóż, tak naprawdę podjęcie decyzji nie zajęło mu nawet sekundy. Podążenie za tajemniczą nieznajomą, która prawdopodobnie wykąpała się w krwi swoich wrogów było wprost wymarzonym materiałem na opowieść. Jeszcze kiedyś na tym zarobi, musi to tylko dobrze opisać.  - Wchodzę w to. – istotnie, wszedł. Zrobił krok do przodu i zaraz znalazł się po drugiej stronie bariery.

- Ale nie jesteś wampirem, co? Bo ja znam taką jedną... Elkę Batory. Lubiła kąpać się w krwi dziewic, swoich służek... - zaśmiał się nerwowo. - Ale to tylko taka tam, historyjka. Fikcja literacka. Na sto procent. 
I  KP
On tak ładnie kradnie, co się da,
te brylanty, fanty, futra dwa.
Gdy ktoś coś przeciwko niemu ma,
to nie ja, to nie ja.



Szukaj
Odpowiedz
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#14
17-05-2020, 16:45
- Byłam... zajęta... - odrzekła na twoje pytanie czerwonowłosa idąc pewnym krokiem przed siebie, w ciemność. Zignorowała twoje pytanie o jej domniemany wampiryzm, pewnie nawet nie znała tego pojęcia. W końcu to był zupełnie inny świat. Pewnie nie mieli tu wampirów. Były za to martwe-ale-nie-do-końca białowłose panny. Tak źle i tak niedobrze, ale przynajmniej będziesz miał o czym opowiadać na starość. O ile jej dożyjesz...

Do sali, której próg właśnie przekroczyliście żadne światło nie docierało. Nie pomógłby nawet twój świetny wzrok gdyby nie fakt, że Ashanth sama emanowała światłem niczym jakieś miniaturowe słońce. W sumie całkiem przydatna sprawa, może cię tak nauczy? Jednak w tej chwili ogniste sztuczki aż tak cię nie interesowały, bowiem ujrzałeś wnętrze kolejnego pomieszczenia. Wielka sala była ze cztery razy większa niż poprzednia a jej boki były chyba podobnej długości, ciężko było dokładniej określić, gdyż tak jak w tej pierwszej środkowa część pomieszczenia była odgrodzona z każdej strony rzędem kolumn. Te jednak były o wiele masywniejsze i bogato zdobione, nie tylko płaskorzeźbami ale i metalami szlachetnymi oraz, w niektórych miejscach, kamieniami.

Ich bazy znacznie szersze od górnych części wykańczał na górze splot przypominający ciasnego warkocza wykonany chyba ze szczerego złota. Cała powierzchnia pokryta była tańczącymi sylwetkami kobiet i mężczyzn w powłóczystych szatach pląsających wokół płomieni. Ich oczy wykonane były z miniaturowych, lśniących głębokim pomarańczem kamieni, które ładnie kontrastowały z ciemnym materiałem, z którego cała świątynia były wybudowana.

Trzony kolumn miały na całej wysokości tę samą średnicę, wyrzeźbione były w pnące się ku górze płomienie, zakończenia ich języków również były zaakcentowane złotem. Zastanawiałeś się, jak to wszystko musiało wyglądać kiedyś, czyste, oświetlone i niepokryte warstwą ciemnego pyłu. Z pewnością było to piękne miejsce, którego wzniosła atmosfera dziwnie cie uspakajała mimo niepokojącej "aury" jaką roztaczała cały czas wokół siebie Ashath. Ciekawe czy robiła to specjalnie, by cię zastraszyć?

Głowice kolumn były z kolei dość proste w swej formie, rozszerzając się w zaokrąglonym do środka kształcie do sufitu. Zarówno one, jak i cały sufit były gdzieniegdzie zdobione maleńkimi kamieniami w kolorach czerwieni, żółci i pomarańczu rozmieszczonymi dość losowo na całej powierzchni. Zapewne gdyby było tu więcej światła, ich odbłyski pięknie zdobiłyby cale pomieszczenie.

Naprzeciwko wejścia do sali, po jej drugiej stronie znajdywał się ogromny posąg, chyba z dziesięć razy wyższy od ciebie. Przedstawiał on mężczyznę siedzącego na tronie, z którego pleców wyrastały złożone skrzydła. Jego głowa była pochylona w dół a długie włosy zasłaniały twarz. Miał na sobie szaty zdobione prawdziwym złotem a na piersi wisior w kształcie koła podzielonego na cztery ćwiartki, a którego środku znajdywało sie drugie, mniejsze kółko. Pewnie miał jakieś większe znaczenie, ale niestety nie znałeś go.

Gdy tylko weszliście do pomieszczenia Ashanth skręciła w lewo znikając ci na chwilę za jedną z kolumn. Jedynie światło jakie wokół siebie roztaczała wskazywało jej obecność, a w nim dojrzałeś "kontynuację" śladów krwi na podłodze z drugiego pomieszczenia, prowadziły one tam, gdzie poszła twoja towarzyszka. Tu podłoga również była skąpana we krwi, jednak nie było na niej żadnych szczątków, jedynie gdzieniegdzie poszarpane kawałki ubioru czy potłuczone naczynia. Posadzka w niektórych miejscach była nawet czysta i trochę mokra, jakby ktoś już próbował to sprzątać. Chociaż... wydawało się, że to raczej syzyfowa praca.

Podążając za czerwonowłosą zobaczyłeś w mniej więcej jednej trzeciej długości ściany bocznej nawet szerokie dwuskrzydłowe drzwi wykute z czarnego metalu. Ślady krwi na ziemi również prowadziły w ich kierunku, ktoś ciągnął ciała tam, gdzie teraz podążaliście. Ciężko, żeby taki "przypadek" nie wywołał u ciebie pytań ani odrobiony nieufności.
Szukaj
Odpowiedz
Virgil Offline
Nowo Przybyły
Liczba postów: 33
Liczba wątków: 4
Dołączył: Apr 2020
#15
17-05-2020, 23:38 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-05-2020, 21:19 przez Virgil.)
Myśli Ashanth musiały orbitować wokół czegoś innego, bo kompletnie zignorowała jego wywody. Szybkim tempem szła przed siebie tak pewnie, jakby znała rozmieszczenie sal tej świątyni na pamięć. Może nie pierwszy raz się tutaj wybrała. Skoro póki co była skupiona na czymś innym niż rozmowa z nim, on również poświęcił uwagę bardziej przyziemnym tematom. Pozostał w tyle, a że jego wzrok znów okazywał się nieprzydatny (na co komu widzenie w ciemnościach, jak potem w tej ciemności i tak nie widzi…), pogrzebał w torbie, wyjął świecę z pszczelego wosku i pudełko zapałek. Podpalił ją, schował zapałki i zadowoleniem zauważył, że znów jest samowystarczalny. Nie potrzebował już czarownicy, która by oświetlała mu drogę. Przynamniej chwilowo. 

Ashanth zginęła w kolejnej komnacie, on jednak zamarudził i podszedł do szeregowo ustawionych kolumn. Nie umknęło jego spojrzeniu bogate wzornictwo i szczegółowość wzorów. Nie potrafił określić, co przestawiają i do jakiej kultury należą. Potrafił jednak docenić ich piękno.  Może wręcz szczególnie to piękno go tak zainteresowało…

Mimo, iż wiedział, że kobiety już z nim w tym pomieszczeniu nie ma, to i tak przezornie rozejrzał się na boki. Upewniwszy się, że został sam, wygrzebał ze swoich gratów jeszcze jedną cenną rzecz – mini-piłę, niezbędnik włamywacza. Wymacał palcami wyjątkowo wypukły kamień. Dorodny, kanciasty, w tym nikłym świetle wydawał się intensywnie zielony. Postawił świecę na ziemi, aby mieć wolne obie ręce, przystąpił do roboty. Popukał w kolumnę, spróbował podważyć paznokciem kamień. Wyglądało na to, że nie jest niczym przyklejony, a jedynie wpasowany w to miejsce. Swoimi narzędziami jest w stanie wyłuskać go, jak orzecha z łupiny.

To postanowiwszy, wziął się do roboty. Majstrował dobre dziesięć minut przy tej kolumnie, tworząc swego rodzaju dźwignię z piły i specjalnego metalowego klucza. Rączka tego ostatniego zwężała się, tak że mógł wsunąć ją w niewielką szparę między kamieniem a kolumną. Nacisnął na nią ostrożnie, a gdy przestrzeń powiększyła się, wsunął w nią ostrze piły. Teraz delikatnie podpiłował od dołu… I jest! Właśnie pozbawił kogoś oka. Jednooki posąg pozostał obojętny na jego działania. Z uśmiechem wsunął zdobycz do kieszeni.

Przez ten czas kroki Asthanth umilkły, więc zabrał świecę z ziemi i puścił się pędem przed siebie. Nie chciał przecież czerwonowłosej zgubić. Póki co nie zdążyli się zbytnio poznać, a kobieta wydawała się odrobinę… chłodna, jednak zaoferowała mu naukę. Na początek wystarczy.
- Już jestem! Coś mnie zatrzymało. – krzyknął spodziewając się znaleźć ją w kolejnym pomieszczeniu, ale już jej tam nie było. Zamiast tego znalazł więcej rzeźbionych kolumn o ognistej symbolice. Niektóre z nich przedstawiały makabryczne sceny palenia ludzi, ale ukazane w taki sposób, na milczącym kamieniu, mniej go przerażały, niż te żywe dowody, na które natknął się wcześniej.
Zagapił się na rzeźbę mężczyzny. Od razu skojarzył mu się z innym posągiem, takim, którego widział poprzedniej nocy w snach. Czy mają ze sobą coś wspólnego?

- Hej, Ash! – Virgil miał manierę nadawania przydomków lub własnych nazw poznanym postaciom. Podszedł bliżej i zadarł głowę do góry, próbując zobaczyć, czy pod kurtyną włosów widać twarz posągu. – Kto to jest?

Ale ona znowu zdążyła go wyprzedzić. Tym razem jednak się już nie ociągał. Rzucił okiem ostatni raz na ogromną rzeźbę, i pomknął w stronę obsydianowych drzwi. Coraz częściej słyszał chlapanie pod stopami i zdawał sobie sprawę, że nie jest to woda.
- Mam nadzieję, że nie chcesz mnie uczyć jak wypruwać flaki… - szepnął, bo im bliżej centralnej komnaty się znajdowali, tym bardziej czuł za stosowne nie unosić głosu. W końcu było to miejsce kultu. - Kiepski byłby ze mnie rzeźnik. Ale mam za to inne talenty... Pięknie recytuję, o. 
I  KP
On tak ładnie kradnie, co się da,
te brylanty, fanty, futra dwa.
Gdy ktoś coś przeciwko niemu ma,
to nie ja, to nie ja.



Szukaj
Odpowiedz
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#16
21-05-2020, 20:30
Bez problemu ani zastanowienia wyłuskałeś kamień z kolumny. Zajęło ci to nawet nie więcej niż pięć minut dzięki przydatnym narzędziom, które szczęśliwie wciąż miałeś ze sobą. Na szczęście Ashanth już chyba opuściła pomieszczenie - nie widziałeś roztaczanego przez nią blasku i usłyszałeś, jak trzasnęły za nią drzwi. Niedługo jednak dane ci było nacieszyć się nowym skarbem. Gdy tylko wyjąłeś go w pełni z kolumny poczułeś, że to był błąd. Wielki, ogromny błąd. Opadłeś bezwładnie na na ziemię wypuszczając narzędzia z dłoni. Jakimś dziwnym jednak trafem kamień wciąż pozostawał twoim uścisku emanując tak wysoką temperaturą, iż miąłeś wrażenie, że zaraz roztopi twoją dłoń.

Leżałeś tak bezruchu na ziemi nie będąc w stanie nawet kiwnąć małym palcem czy zaczerpnąć oddechu. Kończył ci się tlen a ty nie mogłeś oddychać. Dusiłeś się bezgłośnie czując jak twoje serce przyspiesza, jakby miało ci się wyrwać z piersi, zrobiło ci się gorąco, tak gorąco, jakby cię właśnie wrzucono do wulkanu. Miałeś wrażenie, że twoja skóra się rozpuszcza, zresztą kto wie? W końcu nie mogłeś spojrzeć na nią, by sprawdzić. Twoje oczy pozostawały szeroko otwarte, wpatrzone w lśniący ognistymi kolorami sufit. Czy to miał być właśnie twój koniec? Czy to właśnie twoje lepkie ręce miały do niego doprowadzić?

* * *


Obudziłeś się... Jakiś czas później czując ból w całym ciele a szczególnie w dłoni, którą wcześniej trzymałeś tamten kamień. Na szczęście nie miałeś go już w ręce, mogłeś się nawet ledwo ruszać. Twoje powolne, bolesne wybudzanie zakłócił jednak jakiś dźwięk. Warczenie połączone z syczeniem nie dalej, niż ze dwa metry od ciebie. Otworzyłeś nagle suche oczy widząc przed sobą żywą-martwą ignitkę z wyszczerzonymi zębami rzucającą się raz po raz w twoim kierunku. Byłaby już dawno cię zagryzła, gdyby nie fakt, że powstrzymywała ją gruba metalowa obroża z łańcuchem przykutym do podłoża.

- I oto nadszedł czas na lekcję pierwszą. Tak się kończy igrając z magią - usłyszałeś chłodny jak lód głos Ashanth, tak jak przy pierwszym spotkaniu. Po jego tonie nietrudno było się zorientować, że była wściekła. O dziwo - lodowato wściekła. Nie tego można by się po niej spodziewać.

Rozejrzawszy się po okolicy zauważyłeś, że wasza trójka znajduje się na sporej prostokątnej platformie z czarnego kamienia w samym środku niczego. Dosłownie. Ze swojej pozycji na ziemi widziałeś jedynie otaczające was niebo. Było tu niezwykle gorąco i duszno, platformę otaczały kłęby ciemnego dymu ograniczające nieco pole widzenia.

Ignitka była przykuta na samym krańcu krótszego boku platformy, ty leżałeś do niego równolegle przodem. Za tobą, na umiejscowionym w centralnej części kamiennej płyty siedziała Ashanth na prostym, czarnym tronie wpatrując się z kamienną twarzą przed siebie. Jej przedramiona spoczywały prosto na podłokietnikach i siedziała z jedną nogą założoną na drugą kompletnie bez ruchu. Gdyby nie fakt, że wcześniej się odezwała mógłbyś jeszcze pomyśleć, że spała. Za nią, na przeciwległym końcu platformy była jakaś dziwna "górka" przykryta czarnym materiałem. Próbując się ruszyć, zdałeś sobie sprawę z tego, że całe podłoże było ubrudzone nie do końca zaschniętą jeszcze krwią, od której miałeś ubrudzone ubranie na boku, na którym leżałeś. Ślady prowadziły do tamtej górki.
Szukaj
Odpowiedz
Virgil Offline
Nowo Przybyły
Liczba postów: 33
Liczba wątków: 4
Dołączył: Apr 2020
#17
31-05-2020, 14:25 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-05-2020, 14:26 przez Virgil.)
Obudziło go syczenie I gardłowe powarkiwanie wydobywające się gdzieś w okolicy jego lewego ucha. Otworzył ostrożnie jedno oko, po chwili drugie. Uniósł się na łokciach z podłogi, próbując wypełnić luki w pamięci. Ostatnio nader często tracił przytomność. Zaczynał niepokoić się co do stanu swojego zdrowia. Czuł się odrętwiały, obolały, tak jakby kopnął go prąd, rozszerzając się od dłoni ku reszcie członków. Przyjrzał się tej ostatniej, poruszył palcami. Chodziły trochę sztywno, ale były normalnego koloru. Przyglądałby się im dłużej, ale skuta łańcuchem ignitka skutecznie odwróciła jego uwagę. 

- Barbarzyństwo… - mruknął pod nosem i gdy upewnił się, że w swoim obecnym położeniu, półmartwa dziewczyna nie jest w stanie wyrządzić mu krzywdy, podniósł się na nogi. Brakowało mu przy tym jego zwyczajowej zwinności, gramolił się raczej powoli i niezgrabnie, odkrywając coraz to nowe siedliska promieniującego bólu. Zamrugał dwukrotnie, orientując się, że stoi… w bliżej nieokreślonej przestrzeni zawieszonej pośrodku niczego. Nauczony doświadczeniem, mniej się dziwował, a więcej badał otoczenie. Rozcierając poobijany łokieć, podszedł ostrożnie do krawędzi platformy, aby spojrzeć w dół. Stał tam chwilę w milczeniu, szukając odpowiednich słów, aby opisać swoje odczucia.

- Łał. – rzucił w końcu. Widać i artystom brakuje czasem języka w gębie. Wtedy to usłyszał słodki głos Ashanth i zdał sobie sprawę, że nie jest na platformie razem z ignitką sam. Powinno być dla niego oczywiste, że są tutaj razem, ale jej głos powiedział mu znacznie więcej. To nie jest sen. To nie jest wizja podobna do tej, której doświadczył, gdy poznał innych 'rozbitków' tej krainy. Tamci brzmieli jakby z oddali. Głos Ashanth był wyraźny, a jej sylwetka namacalna. Może i była humorzasta, ale ucieszył się z towarzystwa.

- Przesadzasz. – uśmiechnął się do niej i zrobił krok w jej kierunku. – Trochę strachu i po krzyku.
Teraz widział, że siedzi na tronie i wydaje się pogrążona w rodzaju transu. Objął wzrokiem jej postać, a później wychylił się na bok, dostrzegając tajemniczą górkę przykrytą czarnym całunem. Więcej martwych ciał? Wypowiedziałby to na głos, gdyby nie to, że Ashanth nie była chyba fanką jego humoru.  

- Więc, ee… Będziemy tak lewitować w tym siódmym niebie? – przy odrobinie wyobraźni, można było zobaczyć świat, tak jak widział go on. Fragment budowli zawieszony w przestrzeni. Wokół chmury, dym i kadzidlany zapach świątyni. Nieznajoma na tronie, jego przewodniczka po świecie duchów. Magia i pradawna, mistyczna siła unosząca się w powietrzu. Tylko… te kałuże krwi nie pasowały do historii, którą namalował w swojej głowie. Ale to się jeszcze wytnie, gdy spisze tę opowieść jak należy.
I  KP
On tak ładnie kradnie, co się da,
te brylanty, fanty, futra dwa.
Gdy ktoś coś przeciwko niemu ma,
to nie ja, to nie ja.



Szukaj
Odpowiedz
MistrzyniGry Offline
Administrator
Liczba postów: 632
Liczba wątków: 46
Dołączył: Nov 2016
#18
31-05-2020, 19:43
Podnosząc się niezgrabnie na nogi zdałeś sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy, mimo, że nie czułeś bólu, wnętrze twojej lewej dłoni miało dosłownie wypalony ślad tamtego kamienia. Widocznie po tamtej próbie kradzieży miał ci zostać permanentny znak. Brak bólu jednak mógł być nieco martwiący, czyżby uszkodzenia były aż tak poważne? Dłonią mogłeś w końcu ruszać i z lekkim oporem wynikającym z faktu, iż były nieco opuchnięte, zginać palce.

Stając na krawędzi platformy i spoglądając w dół widziałeś jeziora ognia pod sobą i strome schody prowadzące gdzieś w dół od platformy, niknące w kłębach dymu. Dymu, który zaczynał powoli drażnić twoje gardło w przeciwieństwie do nieruchomej Ashanth, która zdawała nie przejmować się całym światem wpatrując się dalej w jakiś nieokreślony punkt przed sobą przez kilka kolejnych minut kompletnie ignorując twoje pytanie. Dopiero po chwili wstała powoli ze swojego "fotela" i podeszła do ciebie kładąc delikatnie prawą dłoń na twoim gardle. Nie zaciskała jej ani nic z tych rzeczy. Nie musiała. I tak poczułeś ogromną presję, jakby zamiast powietrza znajdywała się nad tobą, na twych barkach ogromna skała. Zajrzała w twoje oczy a ty zostałeś na chwilę oślepiony tak, jakbyś za długo wpatrywał się w słońce. Puściwszy cię odwróciła się na pięcie w stronę górki i jednym ruchem zerwała z niej czarną płachtę wrzucając ją w płonące odmęty. Zgodnie z przewidywaniami ujrzałeś górę ciał, martwych, rozszarpanych ignitek i, chyba, ignitów.

- Już czas - powiedziała tylko krótko czerwonowłosa spoglądając gdzieś w dół. Usłyszałeś kroki i chwilę później na schodach prowadzących na platformę pojawiły się dwie sylwetki. Jedna - znanej ci już ignitki i druga, jakiegoś wysokiego mężczyzny o długich włosach w kolorze jasnego blondu ubranego w odświętne białe szaty, na które składały się luźne spodnie lekko rozszerzające się ku dołowi i tunika z długim rękawem z rozcięciem na piersi prawie do pępka, pod którą widać było czerwoną koszulę bez kołnierzyka. Mężczyzna przyglądał się tobie z nieskrywaną ciekawością, podczas gdy Iggy starannie unikała twojego wzroku podchodząc od razu do stosu martwych ciał. Upadła przed nimi na kolana z ramionami luźno zwisającymi na bokach, wpatrując się w nie tępo. Gdybyś spojrzał na jej twarz, nie ujrzałbyś na niej żadnych emocji, jedynie przerażającą pustkę.
Szukaj
Odpowiedz
Udostępnij temat:            


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
2 gości

  • Kontakt
  • Ekipa forum
  • Statystki forum
  • Wróć do góry
 
  • RSS
  • Wersja bez grafiki
  • Pomoc
 
Forum software by © MyBB - Theme © iAndrew 2014
Tłumaczenie MyBB PL



Tryb normalny
Tryb drzewa