04-01-2019, 12:38 AM
W środkowo-zachodniej części bagien, w widłach rzeki Neru napotkać można wiele porzuconych drewnianych konstrukcji, platform i kładek. Nie wiadomo jaki lud je pozostawił, lecz jedno jest pewne - dawno już stamtąd odszedł. Zejście z kładki jest zawsze bardzo ryzykowne, teren jest bardzo podmokły i łatwo jest się dosłownie zapaść i utopić w błocie. Sporo tu gęstych krzewów i zarośli, dookoła nich oraz gdzieniegdzie rosnących karłowatych liściastych drzew oplatają się liany i pnącza. Mało tu zwierzyny lądowej, można zaś napotkać sporo robactwa i ptaków.
Wszędzie słychać odgłosy okolicznej zwierzyny, szuranie traw, chlupotanie wody i rechot podobny do żabiego, jednakże ciężko cokolwiek dostrzec poprzez wiecznie snującą się tu mgłę, która ogranicza widoczność do kilkudziesięciu metrów.
W samych zaś widłach rzeki są pozostałości wioski, dookoła niej zrujnowana palisada z jedną niepewną kładką prowadzącą do środka. Przez to, że ruiny otacza głębokie cuchnące bagno, nie da się inaczej dotrzeć do środka.
Wszędzie słychać odgłosy okolicznej zwierzyny, szuranie traw, chlupotanie wody i rechot podobny do żabiego, jednakże ciężko cokolwiek dostrzec poprzez wiecznie snującą się tu mgłę, która ogranicza widoczność do kilkudziesięciu metrów.
W samych zaś widłach rzeki są pozostałości wioski, dookoła niej zrujnowana palisada z jedną niepewną kładką prowadzącą do środka. Przez to, że ruiny otacza głębokie cuchnące bagno, nie da się inaczej dotrzeć do środka.